Gabriele Greco – Wiersze wybrane (przekład z włoskiego Izabella Teresa Kostka)

Gabriele Greco urodził się w 1978 roku w Fucecchio (Florencja). Po ukończeniu liceum klasycznego w Liceum Państwowym Virgilio w Empoli wydał dwa pierwsze zbiory wierszy: „Łagodność, gwiazdy w pochodzie” (Titivillus, 1998) i „Nocne płatki” (Titivillus, 1999). Uczęszczał na Wydział Literatury Uniwersytetu we Florencji, na którym ukończył studia z teorii i krytyki literatury, broniąc pracę magisterską na temat francuskiego poety i malarza Henri Michaux. Od 2015 roku mieszka w Szwecji, w mieście Örnsköldsvik, gdzie w liceum uczy języka włoskiego, francuskiego, hiszpańskiego i sztuk wizualnych. W 2020 roku opublikował w „Affluenti. Nowa poezja florencka.” tom 2° (wyd. Ensemble) cztery niewydane dotąd wiersze, a w 2022 roku ukazał się jego najnowszy zbiór poezji „Bruciaglie / Chrust” (peQuod). W czerwcu 2022 w Ankonie wziął udział w Międzynarodowym Festiwalu Poezji „Czubek języka” (17 edycja). We wrześniu 2022 został finalistą z niepublikowanym wierszem „Kard” w Konkursie „Jeśli chcesz pokoju, przygotuj pokój” organizowanym przez Uniwersytet dla Pokoju, Region Marche i Państwowe Muzeum Omero w Ankonie, a w Spoleto na Międzynarodowym Festiwalu Literackim otrzymał nagrodę „Menotti Art” 2022. W grudniu 2022 jeden z jego niepublikowanych wierszy p.t. „Wieczne labirynty”, został wybrany i opublikowany w „Kalendarzu poetyckim” 2023 (Ensemble). Niektóre jego wiersze ukazały się na różnych blogach oraz we włoskich i zagranicznych czasopismach literackich.

Ultimo sogno

E l’inverno avanzava impaziente.

Di notte intrecciava
brume di beatitudini
intorno a pallidi sogni.

Il languore delle mattine flebili
era tutto là: in quella luce opaca
sul mio libro, mentre leggevo
care poesie insaziate d’amore
ad uno specchio disilluso
ma intriso ancora d’incanto.

La città si ridestava
inerte e silenziosa
dal suo sonno fatale.

E nel giorno avrei ritrovato
il mio viso sbiadito
da un appello segreto
o da un sordo rimorso.

Accarezzavo simulacri di spazi.

Come Lazzaro forse
nel suo ultimo
sogno di resurrezione.

(Il mare ha dimenticato tutto).

Ostatni sen

Zima zbliżała się niecierpliwie.

W nocy oplatała
błogosławione mgły
wokół bezbarwnych snów.

W ospałości mdłych poranków
było wszystko: w tym przyćmionym świetle
na mojej książce, z której czytałem
ukochane wiersze nasycone miłością
przed rozczarowanym lustrem
wciąż pełnym uroku.

Miasto budziło się
obojętne i ciche
ze swego śmiertelnego snu.

W dzień odnalazłbym
moje oblicze wyblakłe
od tajemnego wezwania
lub głuchego wyrzutu sumienia.

Muskałem symulakry przestrzeni.

Być może tak jak Łazarz
w swym ostatnim
śnie o zmartwychwstaniu.

(Morze o wszystkim zapomniało).

Risvegli

C’è un racimolo di sonno chiaro
che giace fievole ancora
nella grazia alabastrina
del tuo sguardo
quando dalla finestra scorgi
a novembre la prima brina.

S’alza muta una luce di caligini.

Il mattino è un’antica ferita sbiancata.

Przebudzenia

Istnieje skrawek niepokalanego snu
co łagodnie spoczywa
w alabastrowej łasce
twego spojrzenia
kiedy w listopadzie spoglądasz z okna
na pierwszy szron.

Unosi się niema poświata mgły.

Poranek to przeżyta wybielona rana.

Quasi un addio

È stata tempesta tutta la notte.

La stanza in penombra ora
è un nido ovattato di risvegli.

Silenzi disfatti
nello specchio e
quel profumo violaceo
dei miei libri di poesia
lasciati così sul tappeto.

È già l’ora di andare,
lungo strade di respiri.

Quest’amore è un battito,
una distrazione del tempo.

Di spalle mi abbracci, ecco:
piangeranno le foglie
ma non ci perderemo.

E forse mai sapremo
perché ogni notte
livida muore
col mattino.

[Poesia pubblicata nella Rivista „Nuova Euterpe”, n°01/2023]

Prawie pożegnanie

Przez całą noc trwała burza.

Pokój pogrążony w półcieniu
jest przytulnym gniazdem przebudzeń.

Cisza rozbiła się
w lustrze
i ten fiołkowy zapach
mych tomików wierszy
po prostu został na dywanie.

Czas już odejść
drogą tchnienia.

Ta miłość to uderzenie serca,
roztargnienie czasu.

Przytulasz mnie od tyłu:
załkają liście
lecz my się nie zgubimy.

Może nigdy się nie dowiemy
dlaczego każda sina
noc umiera
o świcie.

[Wiersz opublikowany w czasopiśmie „Nuova Euterpe”, nr 01/2023]

L’attesa (verso un altrove)

E mi chiedi
se da qui
dalle soglie consunte
del mondo
si scorgano estese
pianure di neve
forse ghiacciai smussati
o altre primavere.

Non sono una sentinella:
non so chi arrivi né chi parta.

Guardo più lontano.
S’abbuia l’orizzonte
e si sgretola il segreto.

Non è un sogno.

Scalfite le piaghe nei piedi
continueremo a camminare.

Oltre quel punto lontano
c’è un altrove da inanellare.


Oczekiwanie (w drodze dokądkolwiek)

Pytasz mnie
czy stąd
z tych wytartych progów
świata
widać rozległe
śnieżne równiny
a może podtopione lodowce
lub kolejne wiosny.

Nie jestem strażnikiem:
nie wiem, kto przyjdzie, a kto odejdzie.

Patrzę w dal.
Horyzont ciemnieje
i tajemnica się rozkrusza.

To nie sen.

Rozdrapiemy rany na stopach
będziemy dalej wędrować.

Poza tym odległym punktem
jest inny ląd do okrążenia.

Firenze, al mattino

Vecchi giardini
riaffiorano
come persone
dimenticate
o storie sepolte.

Il risveglio
dei corpi
sarà un sussulto
disossato.

[Poesia tratta dalla raccolta „Bruciaglie”, peQuod, 2022]

Florencja, o świcie

Stare ogrody
pojawiają się
jak zapomniani
ludzie
lub minione historie.

Przebudzenie
ciał będzie
pozbawionym kości
westchnieniem.

[Poezja zaczerpnięta ze zbioru „Chrust”, peQuod, 2022]

Prawa zastrzeżone dla autora

Gabriele Greco

Maurizio Donte „Sześć sonetów wybranych”. Przekład z włoskiego Izabella Teresa Kostka

Maurizio Donte – sześć sonetów wybranych
Przekład z włoskiego Izabella Teresa Kostka

Maurizio Donte, urodził się w Imperia Porto Maurizio 29.12.1962 r. Pomimo studiów naukowych (chemik, dyplom uniwersytecki jako technik laboratoriów biomedycznych) od zawsze pasjonował się literaturą, zwłaszcza klasycznymi autorami włoskimi i łacińskimi, ale także mitologią nordycką.
Jest autorem wielu książek, m.in.: „De Bello Parthico” powieść historyczna – uchroniczna (wyd. Rei), zbiór poetycki „Sonety i madrygały miłości i wojny” (wyd. Rei), poemat epicki „Nowe pieśni Erin” (wyd. Rei), „Cu Chulainn, legenda Mastyfa z Cullan” poemat epicki, saga (wyd. Rei), „Nell’incanto / W oczarowaniu” (eBook, zbiór wierszy wyd. EEE), „Gotterdammerrung” i „Beowulf” krótkie poematy epickie (wyd. Maurizio Vetri), „Śpiewnik” tom I, II, III i IV zbiory poetyckie (wyd. Maurizio Vetri) oraz „Ekstrawaganckie rymy” tom I (wyd. Maurizio Vetri).
Był dyrektorem artystycznym i przewodniczącym jury międzynarodowego konkursu „Parasio, miasto Imperia” (przez trzy edycje), jurorem w konkursie „Mimesis, Città di Itri” oraz w licznych konkursach internetowych. Obecnie jest jurorem w konkursie organizowanym przez stowarzyszenie Assosindersi. Przez 5 lat przewodniczył jury konkursu „San Valentino, miasto Ormea”.
Były współpracownik profesora Nazario Pardiniego, emerytowanego profesora literatury na Uniwersytecie w Pizie, na blogu literackim „Alla volta di Leucade”. Otrzymał liczne noty krytyki i oznaki uznania od najważniejszych współczesnych krytyków literackich, należą do nich m.in.: Umberto Vicaretti, Nazario Pardini, Giangiacomo Amoretti, Vittorio Verducci, Lorena Turri, Marisa Cossu, Edda Conte, Ninni di Stefano Busa’, Patrizia Stefanelli, Lidia Guerrieri, Maria Rizzi, Gianluca Jurij Posteraro, Pasquale Balestriere, Lorenzo Curti, Luciano Domenighini, Rodolfo Vettorello, Mario De Rosa i wielu innych.
Zasługi i nagrody:
• wpisany na listę honorową X-lecia Ogólnowłoskiego Konkursu Miasta Sarzana (2022)
• Nagroda Przewodniczącego Jury (za wybitne osiągnięcia) na IX edycji Ogólnopolskiego Konkursu Miasta Sarzana (2021) za Rerum Vulgarium Fragmenta II
• Nagroda Specjalna Metrica Sublime za wersje „Catulli Carmina” na X edycji Ogólnowłoskiego Konkursu Miasta Sarzana.
To także laureat wielu innych konkursów literackich.

E grida il vento, ancora, in lontananza

Vorrei guardare il mare in trasparenza,
volando verso un’isola lontana,
là dove il mio passato si rintana
e tutto mi ricorda la tua assenza.

La vita si riduce alla presenza
d’immagini silenti e si dipana
su spiagge desolate, dove vana
al cuore sembra esserne l’essenza.

E allora mi domando: cosa siamo?
Qual è dell’esistenza la ragione?
Perché da questo mondo l’universo

sterile pare, vuoto e ben diverso
da qualsivoglia umana spiegazione?
Perché ti scrivo e, pur soffrendo, t’amo?

A wiatr nadal płacze w oddali

Chciałbym ujrzeć morza przejrzystość,
podążając ku wyspie dalekiej
moja przeszłość ukrywa się na niej
przypominając mi Twą nieobecność.

Życie sprowadza się do obecności
niemych obrazów i tak się rozwija
na wyludnionych plażach przewija
daremnie w sercu szukając wartości.

Kim my jesteśmy? – potem się pytam.
Jakiż dać powód temu istnieniu?
Dlaczego wszechświat z naszego świata

jest taki pusty i nie odpowiada
ani jednemu ludzkiemu znaczeniu?
Czemuż piszę do Ciebie i, choć cierpię, Cię kocham?

A lei, di cui non dico il nome

Perduto amore a te portavo in dono
la speranza che ormai trasformo in arte,
scrivendo i miei ricordi sulle carte
inutili a lenire l’abbandono.

E nulla so di me, non so chi sono:
se questo mio pensar, messo in disparte,
mi sia futuro ancora, almeno in parte,
oppure l’eco di un lontano suono.

Lampo che muove il vento, illuminando
le tenebre sul mare: una radura,
uno sprazzo di luce fino a quando

nel cuore mio finisca la paura.
Si nasce, ben lo so, e si vive amando,
fintanto che fra noi l’amore dura.

Do niej, której imienia nie wezwę

Podarowałem ci miłość straconą,
w sztukę przekształconą nadzieję
swe wspomnienia na próżno spisuję,
by ukoić tę duszę zranioną.

I nie wiem już wcale kim jestem:
czy myśl ta u boku złożona
to przyszłość ma chociaż częściowa,
czy dźwięku odległego jest echem.

Piorun wiatr wzbudza, rozświetla
ciemność na morzu: pustkowie
szybki błysk światła oświetla

aż w sercu mym strach nie odpowie.
Rodzimy się i żyjemy kochając
dopóki trwa miłość nam w głowie.

Ché lui morir non vuole

Scivola senza suono sul selciato,
di sasso in sasso, un raggio della Luna,
e nel silenzio attorno si raduna
la tua memoria, amor che ho sempre amato.

E dentro il cuor s’esamina lo stato
presente, e nella mente il mal s’aduna,
perché altre amai, ma come te nessuna:
a tal condanna mi ridusse il fato.

Pure sorgesti allora come il sole
all’alba, illuminando i prati in fiore:
su limpide sorgenti ed in campagna,

vedo i segni lasciati dall’amore,
che dal cielo alla ripida montagna
mi viene a dir che lui morir non vuole.

Gdyż ona nie chce skonać

Prześlizguje się po chodniku w milczeniu
promień Księżyca, od kamienia do kamienia
i w panującej ciszy się nie zmienia
twe wspomnienie i miłość we wrzeniu.

Teraźniejszość w sercu to głos sumienia
a nikczemność gromadzi się w umyśle,
kochałem inne, żadnej jak Ciebie, tak myślę,
aż przywiódł mnie los ten do potępienia.

A jednak jak słońce potrafiłaś powstać
o świcie łąki ubierając w światłość:
w wiejskiej sielance nad czystymi źródłami

widzę ślady zostawione przez miłość
i aż z nieba nad stromymi górami
powiedzieć muszę, że ona nie chce skonać.

E poi saremo polvere nel vento

E poi saremo polvere nel vento
che corre sulla Terra senza posa
e non sapremo nulla dell’evento
per cui la nostra mente si riposa.

Né nubi ci saranno ancora: spento
sul limite il sentire, viene erosa
dal dubbio l’esistenza, il sentimento
eterno e l’ombra stessa d’ogni cosa.

E non resta, guardando l’altra riva,
che il navigare incerto, senza meta,
su pieghe in cui si perdono certezze,

insieme a gioie avute ed amarezze,
nel silenzio che porta alla deriva
i sogni miei, nell’urna più segreta.

A potem będziemy pyłem na wietrze

A potem będziemy pyłem na wietrze,
który biegnie po ziemi niestrudzenie
i nie dowiemy się już skąd się bierze
więc umysł nasz oddali zmęczenie.

Chmurzyć się już nie będzie: wygasa
na horyzoncie czułość, wietrzeje
od zwątpienia istnienie, przygasa
miłość wieczna i cień każdy maleje.

Spoglądając w dal cóż pozostaje
tylko płynąć w nieznane nieustannie
na falach gdzie się gubią pewności,

chwile troski i przeżyte radości,
w milczeniu, które wiedzie na rozstaje
me marzenia w tej sekretnej urnie.

Valchiusa

Pensoso me ne vado di nascosto,
a cercare nel vento la parola
o il silenzio che passa sopra il posto,
dove l’anima vaga, così sola.

E nel fitto dei rami ancora sosto
a guardare nell’ombra della gola,
dove scende il ruscello, un po’ discosto
dal luogo dove Amor faceva scuola.

E corre il tempo come un fiume in piena,
e si alza il sole e torna poi la luna,
e va svanendo il giorno e la sua pena;

a nulla vale sperar: già s’imbruna
sera e sul mio pensare a te, serena,
viene la notte e lento il mal raduna.

Valchiusa

Zamyślony odchodzę cichaczem,
by odnaleźć na wietrze słowa
lub milczenie zapadające nad miejscem,
w którym dusza wędruje jałowa.

Zatrzymuję się w gąszczu gałęzi
i spoglądam w głębiny przepaści,
gdzie płynie strumień i się rozgałęzi
tam mały Amor był w szkole miłości.

A czas płynie jak rwąca rzeka,
słońce wschodzi, potem księżyc zawraca,
a dzień każdy wraz z bólem ucieka

nie ma sensu wciąż ufać: mrok powraca
me myślenie o tobie noc powleka
i zło na świat powoli sprowadza.

Mountains of Valais

Lascia che passi il cantare del vento:
lascia il pensiero che sciolga le cose,
limpide e vere, che son misteriose.
Lascia che il tempo non dia sentimento:

lascia che piova sul fuoco ormai spento,
dall’alto ancora, da nuvole ombrose.
Vedi le sponde, si sono già erose:
tutto dipana, veloce e poi lento

lungo il domani, non solo il dolore
che mai non tace la sera sul lago:
mi parla l’aria di tutto il fragore

che passa altrove, restando sul vago,
qui nel silenzio tenuto nel cuore,
so che l’amore è la cruna dell’ago.

Góry kantonu Valais

Pozwól, by śpiew wiatru zwiewnie przemijał:
niech myśli przenikną tę rzeczywistość
tak jasną, prawdziwą i jej tajemniczość.
Pozwól, by czas ten uczuć nie pomijał:

niech deszcz wciąż pada na ogień zgaszony
zstępuje z góry, z tych chmur cienistych.
Patrz na linię brzegów czasem rozmytych:
los upływa szybko, potem jest stłamszony

nadejściem jutra, nie tylko cierpieniem
co nigdy nie milczy o zmierzchu nad jeziorem:
powietrze przemawia do mnie swym zgiełkiem

rozproszonym gdziekolwiek, pod każdym pozorem,
tutaj w milczeniu otulonym sercem,
wiem dobrze, że miłość jest igielnym uchem.

Maurizio Donte